Nie wszystek ogram. Rok piąty.

Czterdzieści lat minęło, jak jeden dzień, jak śpiewa Andrzej Rosiewicz w piosence do kultowego serialu Czterdziestolatek, który serdecznie wam polecam. A i słowa tej piosenki trafiają bardziej, gdy lokalni blogerzy są już z przedziału wiekowego 35+, -40, więc ten przysłowiowy półmetek życia niechybnie się zbliża i ciężko się od niego odgonić, usprawiedliwić, że jeszcze ma się czas. Okej, jeszcze kilka lat, ale co ja sobie powiem na ten symboliczny wiek? Że koniec z grami? Że życie przegrane ale nie zmarnowane? Nie, nic z tych rzeczy, nie można porzucić wszakże 35+ lat doświadczenia w klikaniu w komputer, a także największego hobby, które faktycznie sprawia radość w życiu i pozwala uciec, no właśnie, od życia.

Wybaczcie więc ten trochę melancholijny wstęp, ale dzisiejszego dnia mija 5 lat od powstania bloga i pomimo ponad 520 wpisów na przestrzeni tego czasu, chciało by się zaśpiewać, że minęło jak jeden dzień. Najstarsze z nich, pochodzące z poprzedniego bloga Gustawa, mają nawet 10 lat, a opowiadają o rzeczach jeszcze starszych. Kawał historii gamingu! Zdecydowanie dłużej niż jeden dzień zajęło zapewne redagowanie tych tekstów, ale nie jest to czas zmarnowany, gdyż raduje nas okazja przelania swoich myśli na wirtualny papier i serotonina napływająca do mózgu, kiedyś ktoś to przeczyta i nagrodzi lajkiem czy komentarzem, z którego wywiąże się dyskusja. Kontynuujemy więc pisanie, chyba głównie dla siebie, bo już dawno przestało mieć sens mierzenie się na wirtualne statystyki, zasięgi, oglądalność i lajki. To znaczy, dla mnie jest to nadal ważne, ale na przestrzeni tych lat uświadomiłem sobie, że nie jest to wyścig, a jeśli chce się w takim brać udział, to trzeba by było przesiąść się na Youtube i świecić mordą. Niestety moja motywacje tak daleko nie sięga, zdolności i czasu brak, wole pozostać beztwarzowym przemądrzałym internetowym grafomanem. Oczywiście każdy kto coś tworzy, tworzy jakieś treści, oczekuje jakiegoś odzewu i informacji zwrotnej w stosunku do prezentowanych przez siebie treści, myślę jednak że 13.000 zgromadzonych obserwujących to jest już niezły wyznacznik zainteresowania tak niszowym medium, szkoda tylko że ledwie 1% bierze udział w interakcji, ale to i tak dużo więcej osób z którymi można wdać się w dyskusję, niż gdybyśmy to mieli czynić we własnym gronie. Jest dobrze! Problem jaki upatruje, to że blog jest w 100% zależny od algorytmów Facebooka, który ostatnio jakby zmienił się na gorsze i na prawdę ciężko dokopać się do pożądanych treści, kiedy nasze news feedy są zasypywane reklamami, propozycjami niezliczonych grup i głównie memami. Jeśli ludzie odwrócą się od Facebooka, a czuje że powoli to się dzieje, zwłaszcza z zapowiedzią stworzenia w Europie wersji płatnej – czyli takiej która da się użytkować i wersji darmowej, czyli śmietnika dla plebsu, który będzie całkowitym chaosem niezdolnym do ogarnięcia, to wydaje mi się że i naszego bloga nadejdzie kres. Są to jednak zmartwienia na przyszłość.

Pisanie stało się częścią mojego życia i pomimo świadomości, że lepsze czasy wirtualnej rozgrywki mam już za sobą, bo wiek powoli nie ten, sprzęt zdecydowanie nie ten, czasu coraz mniej, bo życie i rodzina, to nie wyobrażam sobie żebym mógł przestać pisać. Tak bardzo zakorzeniło się to w mojej tygodniowej rutynie, że wprost muszę napisać coś raz na tydzień. Szczęściarz z tego Gustawa, że nie narzucił sobie takiego kieratu regularności. Świadomy jestem, że wpisy są coraz rzadsze, ale i o grozo, coraz banalniejsze, bo trudno silić się na ambitną publicystykę, jeśli przez rok zagrało się 20 gier typu bullet hell, gdzie uciekamy ludzikiem przed hordą przeciwników. Było też parę serii, które po drodze umarło i czasem przez myśl przechodzi mi ich wskrzeszenie. Pomyśleć, że na początku przygody z blogiem zakładałem pisać o muzyce z gier co 2 tygodnie, a tu się okazuje, że ostatnia odsłona cyklu muzycznego pt. Soundtrack Mojej Ucieczki miała miejsce w lipcu 2021 r. opisując muzykę z Persony 5! Może zanotuje to jako plan na następny rok, bo jest o czym pisać, jeśli tylko się chce.

Nie nudząc dłużej, kontynuujemy swoją pasję, piszemy dalej, może trochę z mniejszą częstotliwością, ale na pewno się nie żegnamy, bo szkoda by było. Realistycznie rzecz biorąc następny kamień milowy to 1.000 wpisów na blogu, a że dobicie do 520 zajęło nam 5 lat, to ostrożnie rzecz szacując, przed nami co najmniej drugie tyle wygłaszania nikomu niepotrzebnych opinii w Internecie. Bądźcie z nami i dzięki za dotychczasowy feedback!

Dodaj komentarz