Battlefield V skończył się, zanim się zaczął

Nie zawsze nadążam z komentowaniem rzeczywistości, ale pare dni temu dotknęła mnie wiadomość o zakończeniu rozwijania Battlefielda V. Z jednej strony się tego spodziewałem i krytykowałem ten tytuł od momentu premiery pierwszego trailera 2 lata temu, a z drugiej to jednak mi trochę żal, bo poświęciłem tej grze wg licznika Origina 250 godzin, a według licznika gry jakieś 180. 70 godzin siedzenia w menu i loading screena? Możliwe.

Z Battlefieldem V mam takie love-hate relationship, niby grę nieustannie krytykuje, a jednak poświęciłem jej grubo ponadprzeciętna ilość mojego cennego czasu, bo fajnie się strzela. Tak, model strzelania jest świetnie wyważony, dynamiczny i satysfakcjonujący, ale wszystkie inne elementy gry kuleją. Nie dziwnym będzie jeśli napisze, że wpis o BFV był jednym z pierwszych jakie napisałem na niniejszego bloga, jednak będąc tak bardzo obrażony na tą odsłonę, nigdy nie został opublikowany, bo przekraczał ramy dozwolonej krytyki, a ja nie chciałem tak od razu przedstawić się jak malkontent, którym jestem.

Otóż Battlefield V zapewne, po prostu się nie sprzedał, a ciężko oczekiwać od wydawcy, żeby ciągnął coś, co nie jest opłacalne. Pamiętacie hype na Anthem? Miał być hit, gra społecznościowa, gra usługa, wspierana przez twórcę przez dekady, a pomimo ciekawego pomysłu, fajnej mechaniki i super grafiki, gra sukcesu nie odniosła, a wydawca milczącą porzucił swoje obiecane rozwijanie tytułu, po kilku rozszerzeniach „na odpierdol się„. To tyle w temacie wsparcia od gier EA.

Z Polem bitwy 5 jest tak samo. Pierwszy cios w niczego nie spodziewających się twórców to ten niesławny i kuriozalny trailer do gry sprzeda dwóch lat, gdzie biega baba z proteza ręki i typ z kataną na plecach i przedstawia to chyba jakieś równoległe uniwersum inspirujące się okresem WWII. Krytyka fanów była jednoznaczna. Do tego ta polityczna poprawność i strach przed spadkiem sprzedaży, więc nie będziemy pokazywać swastyk, a Niemcom damy logo Cesarstwa Niemieckiego. Jakoś Wolfenstein nie miał tego problemu. Ale ok, czepiam się. Już mniejsza o czarnoskóre kobiety w szeregach armii brytyjskiej, niech każdy ma takiego awatara jakiego chce, w toku walki i tak tego nie widać.

w promocji coś nie pykło, Stefan

Założeniem gry było przedstawić mniej znane epizody z największego światowego konfliktu, z udziałem Brytyjczyków i Niemców. I to założenie było już u samych podstaw porażka. Bo mało kogo obchodzą starcia na terenie Holandii i Belgii, w których notabene NIE BYŁO BRYTYJCZYKÓW, a Niemcy przejechali przez oba królestwa w zaledwie tydzień. Doceniam chęć pokazania czegoś nowego, ale ludzie lubią to co znają i to jest główny motor promujący tytuł. Wszyscy by utyskiwali na kolejne lądowanie na Omaha Beach, a i tak grali by jak szaleni.

Po roku miotania się między różnymi wizjami gry, twórcy postanowi wypuścić rozszerzenie o wojnę na Pacyfiku z udziałem Brytyjczyków i Niemców Amerykanów i Japończyków. I jak to ma się do pierwotnych założeń gry i 20 dotychczasowych map? Nijak. Ale! Szturm na Iwo Jimę i Wake Island to kultowe popkulturowe klisze z filmów wojennych i gier, toteż pomimo braku konsekwencji w wizji gry, rozszerzenie to zostało ciepło przyjęte przez fanów i społeczność graczy. Nadzieja w Battlefileda V została nieco odbudowana, a gracze w związku z ukazaniem frontu azjatyckiego spodziewali się rozszerzenie konfliktu na inne fronty, przede wszystkim na front wschodni i walki z udziałem Rosjan (urrraaaa! pod Stalingrad albo chociaż Moskwa czy Charków). Przecież świetnie poradził sobie z tym Battlefield 1 również zaczynając od kuriozalnego epizodu przedstawiającego Wielką Wojnę jako konflikt Niemców i Amerykanów, a w późniejszych rozszerzeniach dodając Francuzów i Rosjan. Tak, tego chcieliśmy. Ale tego nie dostaniemy. I to jest wielkie rozczarowanie i ostateczny gwóźdź do trumny BFV.

Może spuszczę zasłonę milczenia na tryb Burzy Ognia, który był żenująca próba podpięcia się pod popularność rozgrywki Battle Royale, a teraz świeci pustkami jak moja lodówka. Szumnie zapowiadany umarł w niecałe pół roku. Tyle w temacie zmarnowanego potencjału i źle ulokowanych roboczogodzin.

Mniemam, że to wszystko przez przyjęty model finansowania gry. Podczas gdy poprzednia odsłona posiadała płatne DLC, tutaj zdecydowano się na model gry usługi, gdzie dostęp do kolejnych aktualizacji nabywa się wraz z zakupem podstawowej wersji gry, a dodatkowe pieniądze można wyrzucić na aspekty kosmetyczne, typu skórki do wszystkiego – broni, postaci, elementów broni etc. Gra się po prostu nie sprzedała i deweloper nie chce tego przyznać, ale to wyraźnie czuć z deklaracji rezygnacji z dalszego rozwoju tytułu. Jeszcze mimochodem wspomnę, że Battlefiled 1 oprócz niecodziennego settingu starał się nam urozmaicać grę, były mapy nocne, a nawet mapy do walki samolotami oraz epicka i niespotykana dotychczas w serii bitwa morska – bitwa Jutlandzka. W Battlefield 5, który jest wręcz podstawa do konfliktu globalnego z użyciem wszelkiego rodzaju maszyn tego po prostu nie ma.

Battlefield V to gra zrobiona na odpierdol, na szybko i bez pomysłu. Kala renomę serii i jest najgorszą odsłoną obok nieudanego eksperymentu jakim był Hardline. Hardline chociaż próbował zrobić coś nowego, ale po prostu nie wyszło. Battlefield V zasługuje na śmierć w niesławie na śmietniku growej historii i pewnie już by się to stało, gdyby nie sztuczne utrzymywanie przy życiu poprzez dodanie tytułu do EA game pass, który spowodował napływ graczy. Bez tego serwery świeciłyby pustkami .

Ale strzela się fajnie. I ładnie wygląda.

Co gorsza mam wrażenie, że ten niewypał jakim jest BFV spowoduje odwrót od settingu drugowojennego i kolejna odsłona będzie ponownie w czasach współczesnych. A szkoda, bo marzy mi się gra ponadczasowa, na dekadę grania, jak w przypadku kultowego Battlefielda 1942 albo Battelfielda 4. A nie zmiana tytułu co 2 lata. Jak to sobie kolega zażartował, czekamy na battlefielda wojna secesyjna. Kolejnej odsłony możemy się spodziewać jesienią 2021, a tymczasem dogorywajcie wraz z niesławną V.

Ale strzela się fajnie.

Jedna myśl na temat “Battlefield V skończył się, zanim się zaczął

Dodaj komentarz