Dark Souls The Card Game – Czy śmierć może być inna?

W zeszłym tygodniu było grane dużo – nie żeby w tym nie było – ale ostatnio ograliśmy nieco bardziej karcianą wersję dość znanego azjatyckiego symulatora umierania czyli DARK SOULS THE CARD GAME – póki co wersję podstawową. Z czym to się je? Jak się je i czy w ogóle się powinno jeść? Zapraszam do nowego cyklu w którym zrecenzuje grę planszową karcianą DARK SOULS (i pewnie żadnej innej bo mam tylko tę jedną)


ZATEM

Tak prezentuje się papierowe Lordran

Zacznę od tego że nie jestem ekspertem od gier planszowych ani karcianych.
Kilka lat temu trzymałem z ludźmi którzy tego typu rozrywce oddawali się z ogromną pasją – ogromną na tyle że przebywając z nimi nie sposób było nie podłapać bakcyla.
Spodobało mi się bardzo, nawet pomimo faktu że mój debiut w tym jakże nowym dla mnie środowisku przypominał raczej prowadzenie dziecka za rączkę. Przez mgłę. Nocą.
Koniec końców jeszcze tego samego wieczoru cisnęliśmy raźnie w PANDEMIC – kooperacyjną grę planszową w której zadaniem graczy jest powstrzymanie dziesiątkujących ludzką populację wszelakich chorób. Wieczór mijał i karty strzelały o stół, a z mojej twarzy nie znikał dziwaczny i obleśny uśmiech – wszedłem w to. Po łokcie.
Tak właśnie rozpocząłem swoją przygodę z grami w wersji unplugged.

tak wygląda stół z grą z lotu muchy

DARK SOULS THE CARD GAME to kooperacyna gra przygodowa w której zadaniem graczy/gracza jest dotarcie do „World Bossa” i nakopanie mu w cztery litery. Zanim jednak udamy się na spotkanie ostateczne czeka nas sporo walki z wylosowanymi potworami, wspólne podejmowanie decyzji, odpowiedni rozwój swojej klasy i nawet odrobina hazardu. Ale w granicach rozsądku.


Nasza ekipa

Zaczynamy od ustalenia klas w które się wcielimy podczas rozgrywki – do wyboru jest raczej standardowa ekipa. Mamy więc kolejno Rycerza, Zabójcę, Czarodzieja i Herolda (nienawidzę go za tę akcję z małym Jezusem). Eksploracja odbywa się tutaj w sposób wyjątkowo nieskomplikowany jak na tego typu grę – mianowicie – na SPECJALNEJ planszy znajdują się karty spotkań które (zależnie od ilości graczy) oferują nam doznania różnej jakości – stopień trudności gry jest moim zdaniem nieco dziwnie wyważony bo grając samemu mamy tu TRUE DARK SOULS NG + ale gdy siądziemy w trójkę całe wyzwanie zdaje się zanikać by ostatecznie po uprzednim zainwestowaniu kilku dusz przybrać formę SPACERA W PARKU. Polecam grać NA DWÓCH. Jest optymalnie.
Split screen stół.

Po wybraniu postaci i ustaleniu trasy do jednego z bossów (jeden main i jeden pół boss którego oczywiście lepiej zamordować jako pierwszego) przechodzimy do rdzenia rozgrywki czyli do radosnego mordowania wrogich jednostek.

Tak wygląda ustawka z której nie wyjdziemy cało grając solo

Walka przebiega na naprzemiennych aktywacjach przeciwników i drużyny. W czasie takiej aktywacji mamy do wykonania kilka możliwych akcji takich jak ruch, atak, użycie przedmiotu czy wykorzystanie zdolności klasowej.
Tutaj pragnę wtrącić kilka słów odnośnie podręcznika do gry:
Nie jest to najlepiej przygotowana instrukcja z jaką miałem do czynienia – nieco chaotyczna struktura samej instrukcji może lekko zmylić potencjalnego adepta, tak samo jak niezbyt zrozumiałe przedstawienie niektórych zawartych w grze mechanik. Więcej się nauczyłem oglądając filmiki na YouTube niźli z owego podręcznika.

Nie zamierzam wam tutaj też cytować połowy zasad bo szkoda na to miejsca w internecie;) w każdym bądź razie tłuczemy się z potworami do momentu aż padną, lub ewentualnie padnie ktoś z naszej drużyny. Wtedy walka dobiega końca i wracamy do ogniska, które z każdą naszą wizytą rozpala się coraz mocniej – jest to również swojego rodzaju ciekawe ograniczenie czasowe (możemy rozpalić tylko cztery razy) ponieważ wzorem części pierwszej rozwój postaci odbywa się tu właśnie w trakcie odpoczynku przy ognisku.

Halo Błażej? Przywieź drugie sto – świetny towarek, idzie jak złoto!

Po wygranej walce czeka nas decyzja – zaryzykować i spróbować swych sił w kolejnej potyczce powiększając jednocześnie pulę dostępnych nagród, czy wycofać do ogniska by zregenerować siły i zainwestować zdobyte dusze – co oczywiście wiąże się z ponownym rozpaleniem ogniska, więc lepiej sprawę dobrze przemyśleć bo po czwartym rozpaleniu przestajemy gromadzić dusze (co oczywiście wiąże się z brakiem dalszej możliwości rozwoju) i jeśli wtedy padniemy to KONIEC.

Nie chcę zepsuć komuś zabawy zagłębiając się nazbyt w mechaniki czy sposoby prowadzenia rozgrywki (a można naprawdę fajnie modyfikować zasady – zwłaszcza w celu zwiększenia/zmniejszenia stopnia trudności), ale warto jeszcze wspomnieć o regrywalności rzeczonego dzieła: Wersja podstawowa której jestem szczęśliwym posiadaczem zawiera wspomniane wcześniej cztery klasy bohaterów, czterech bossów, od cholery potworów występujących w trzech kategoriach siły, jeszcze więcej przedmiotów i ekwipunku do wykorzystania w walce oraz trzy plansze na których rozgrywać będzie się nasza przygoda:

  • Planszę eksploracji – jak sama nazwa wskazuje – to tutaj odbywa się magia:)
  • Planszę na której w trakcie walki zarządzamy naszą drużynę;
  • Planszę identyczną do naszej na której rządzą potwory.
Tak prezentują się plansze na których toczymy spektakularne epickie i monumentalne bitwy

Mamy więc całkiem konkretną zawartość za dość niską moim zdaniem cenę (można łyknąć za ok 160 zł) i uwaga teraz: Mamy dwa… DLC:) w formie osobnych pudełek, z czego każde oferuje nam po dwie nowe klasy postaci, czterech nowych bossów na dodatek, i nowe unikalne mechaniki jak pułapki czy fantomy oraz całą masę nowych kart z ekwipunkiem! RETY KOTLETY! ALE UCZTA!

Tak więc jak już wspomniałem na początku, nie nazwałbym się ekspertem w świecie karcianko – planszówek i może komuś kto zjadł zęby i dziąsła na bardziej zaawansowanych produkcjach jak Descent czy inne Neuroshimy, DARK SOULS THE KARCIANKA może wydać się mało skomplikowany i wtórny – tak ja muszę przyznać że bawiłem się za każdym razem wyśmienicie i już nie mogę doczekać się aż wejdę w posiadanie obydwu dodatków. Dla fanów gier tego typu pewnie będzie to gra ok, natomiast dla fana serii od FROM SOFTWARE będzie to zdecydowanie coś więcej.

Polecam jak świnia – Muszyński Jan

Dodaj komentarz