Bullet Hell dla Poznaniaka. Brotato.

Pyry. Bulwy. Kartofle. Grule. Wiecie, Ziemniaki. Tym nieśmiesznym dowcipem rozpocznę kolejny etap swoich poszukiwań idealnej gry z gatunku bullet hell. Trafiło na Brotato, który ma intrygująco bezpośredni zarys fabularny: pochodzący z Ziemniaczanego Świata statek rozbija się na planecie obcych. Przeżywa jedynie Brotato – kartofel potrafiący posługiwać się 6 broniami jednocześnie. Oczekując na przybycie kumpli, którzy wybawią go z opresji, Brotato musi przeżyć w niesprzyjających okolicznościach. Wszakże nie fabuła jest tylko główną motywacją do grania, a gameplay. A ten jest intensywny. Czysta heroina, jak to określił ex-redaktor MuszyńskiJan.

Brotato nie jest grą najnowszą, po zagrać mogliśmy już niego we wczesnym dostępie w 2022 r. Ja wzbraniałem się przez próbą bardzo długo – z bardzo prozaicznych powodów, jestem stary i wybredny, a tutaj akurat nie podoba mi się grafika, która kojarzy się bezpośrednio z Binding of Isaac, który podobno jest grą kultową dla swojej społeczności, ja natomiast nie mogłem sie przez niego przebić. I tak tym niesłusznym skojarzeniem ignorowałem Brotato jak kolejne Binding of Isaac. Po raz kolejny byłem w błędzie. Międzyczasie wpadł film pewnej znanej ex ekipy dużego polskiego portalu youtubowego o grach, gdzie jeden z prowadzących – ten uchodzący za mądrego recenzował w dosyć zabawny sposób grę o ziemniaku, to ile daje możliwości, a przede wszystkim jak wciąga. Złożyło się w to w czasie z poleceniami MuszyńskiegoJana i nie było już dla mnie powrotu. Mój ośrodek mózgowy został na tyle zainteresowany tą grą, że musiałem sprawdzić. Skoro wszyscy chwalą, to musi być coś na rzeczy, prawda?

Brotato jest jak każdy widzi. Z założenia klasyczny Bullet Hell gdzie unikamy w walce o życie szarżujących na nas grup przeciwników, a później dochodzą jednostki strzelające i bossowie. Do przetrwania mamy 20 rund, które trwają od 15 do 90 sekund. Z racji, że rozgrywka podzielona jest na rundy, zakupy nowych umiejętności i broni możemy zrobić tylko między rundami, a nie w trakcie rozgrywki. Nie szkodzi, gra jest BARDZO szybka i w końcu – tu order pochwały ode mnie – szanuje czas gracza. Tak, bardzo mi zależy na tym aspekcie, gdyż ograwszy 15+ podobnych gier, szkoda mi życia by spędzać sztywnie założone i bezrefleksyjnie przez konkurencje odgapione 30 minut na pojedynczą rozgrywkę, która może ostatecznie zakończyć się porażką. Brotato wychodzi mi na przeciw, gdyż tutaj udane rozgrywki trwają mniej niż 20 minut. Bardzo szanuje, bardzo doceniam.

Co jednak najbardziej odróźnia Brotato od innych sobie podobnych, to brak metapostępu. Owszem, odblokowujemy nowe archetypy ziemniaka, które różnią się statystykami i sposobem walki oraz nowe dostępne przedmioty, jednak nie ma tutaj garści statystyk, które rozwijalibyśmy między rozgrywkami, za zdobytą w trakcie walki walutę. Oznacz to, że poza zdobytym doświadczeniem jako gracz, zwiększeniu swoich umiejętności i lepszemu poznaniu gry, nic nam tej gry nie ułatwia z każdym podejściem, czyniąc ją grą opartą na mechanikach buildów postaci, a raczej ziemniaków. Myślę, że ta gra mogłaby się spodobać Gustawowi, który jest oddanym fanem Nuclear Throne, Brotato mógłby mu dostarczyć podobnych wrażeń i intensywności, no i oczywiście syndromu jeszcze jednej rozgrywki.

Brotato chyba najłatwiej wyjaśnić zdaniem easy to learn, hard to master, przedmiotów dostępnych w sklepie jest od zatrzęsienia i co rusz trudno się zdecydować co wybrać, bo wszystko wydaje się przydatne. Przedmioty wypływają na 16 głównych statystyk i 20 drugorzędnych statystyk, a skonstruowane są w ten sposób, że zazwyczaj coś dają i równocześnie coś odejmują, ciężko więc stworzyć neutralnego ziemniaka, zawsze jego statystyki będą spolaryzowane. Najśmieszniejszym elementem jest zmieniający się wygląd ziemniaczanego protagonisty, w zależności od przedmiotów, które wybraliśmy. Ziemniaczanych archetypów postaci mamy aż 42, każdy może dzierżyć do 6 broni, które nie są synergiczne jak w innych grach, a raczej są bardziej uzależnione od statystyk którymi dysponujemy. Do pokonania mamy 6 poziomów trudności, dla każdego typu ziemniaka. Plansza na której przyjdzie nam się poruszać, jest niestety tylko jedna, ale gra dzieje się tak szybko, że i tak nie mamy czasu jej podziwiać i jak w innym tytule narzekałbym na monotonie, tutaj kompletnie nie zwracam na to uwagi.

Muszę przyznać, że Brotato wziął mnie z zaskoczenia. Zupełnie ignorowałem go przez stylizowaną, ale niezbyt piękną oprawę graficzną, podczas gdy głębia całej gry leży w mechanice, która jest dobrze przemyślana, satysfakcjonująca i ma silny syndrom jeszcze jednej rozgrywki. Brat-ziemniak jest świetnym tytułem do szybkich, niezobowiązujących rozrywek, gdzie wpadamy na jedną gierkę. Lub dwie a może siedem, bo odpalona nie odpuszcza nam tak łatwo. Nie jest grą uzależnioną od metapostępu, także nie czuć zobowiązania, żeby ciągle w nią grać i budować postęp. Ziemniak godny polecenia. No i jest platyna.

Dodaj komentarz