Alder’s Blood – rozcieńczona krew w krzakach

Bóg nie żyje i to my zabiliśmy go.
Bez Boga świat uległ zakrzywieniu i popadł w chaos. Zła esencja krwawiąca z martwych tuszy, rodzi nieludzkie obrzydliwości wędrujące po ziemi – polujące i pożerające wszystko, co ludzkie.

Ale śmierć Boga zrodziła także nowe życie: Łowców.
Wyglądają jak ludzie, ale nimi nie są. Są o czymś mniej i czymś znacznie więcej. Celem ich życia jest pokonanie wciąż rosnącej Ciemności i ochrona ludzkości za wszelką cenę.

Każdy klan Łowców ma swojego Szefa. Grasz jako jeden z nich. Jako Naczelnik – zarządzasz kompanią łowców i wyposażeniem, zasobami, wytwarzaniem, handlem, podróżami i, co najważniejsze, polowaniem.

Sam początek gry już sugeruje, że happy endu tutaj nie uświadczymy

Grę polecił mi mój drogi kompan MuszyńskiJan. Jako zatwardziały fan taktycznych turówek z elementami RPG łyknąłem temat natychmiast. Dodajmy do tego nietuzinkową, naprawdę przykuwającą wzrok oprawę graficzną, mroczną, posępną muzykę w tle, a do tego przede wszystkim Lovecraftiańskie inspirację i mamy gotowy materiał na hit i bestseller. Czy się udało? niestety tak średnio powiedziałbym, tak średnio , ale dlaczego opiszę wam poniżej.

Jak powinno być?

⚜️ FEATURES ⚜️

🔹 Twisted, Lovecraftian atmosphere – check
🔸 Complex tactical combat – nope
🔹 Rich lore and RPG mechanics – nope
🔸 Diverse crafting: weapons, charms, equipment and consumables – check
🔹 Squad-based strategy – nope
🔸 Over 70 missions –maybe
🔹 Clan management – nope
🔸 Over 10h of main-story gameplay – check
🔹 Over 40h including side-quests – nope
🔸 Massive world to explore – nope
🔹 Unique mechanic: odor and scent – check

przykuwające wzrok grafiki postaci i miejsc. Mogłyby posłużyć jako artworki do oryginalnego Cthulhu.

Jak jest naprawdę?

Tak jak wspomniałem 2 akapity wyżej. Największy szacunek za oprawę graficzną, jej niebanalną kreskę i nasycone barwy z dominacją krwistej czerwieni i brunatności. Modele postaci są za to dosyć ubogie, ale da się przeboleć. Klimat, tym stoi ta gra. Jest iście Lovercraftiańsko. Mrok, tajemne rytuały, potwory z innego wymiaru, narastające szaleństwo, przeklęte artefakty i chimeryczne postaci o nieczystych intencjach. Historia niespiesznie się rozwija, wciąga czytanie wypowiedzi postaci, między niektórym z postaci odkrywamy pewne zależności. Nie ma w tym jednak za krzty RPG. Czytamy po prostu kwestie innych postaci jak z visual novel i odpowiadamy jedną jedyną odpowiedzią, w zasadzie milcząco akceptując przebieg wydarzeń.

Cała reszta elementów składowych ma przebłyski pewnej dozy innowacyjności, jednak ostatecznie kuleje i jest daleka od perfekcji. Grę tworzyło w miarę świeże i niedoświadczone studio, pytanie tylko jak wiele można im wybaczyć?

karawana łowców. Tutaj zarządzamy naszą ekipą.

Oprócz historii, drugim filarem i główna mechaniką rozgrywki jest walka. Ta niestety jest bardzo słaba. Misje, w których bierzemy udział sprowadzają się do dwóch celów – dojścia do jakiegoś fragmentu mapy i zdobycia jakiegoś artefaktu albo zabicia przeciwników. Misji jest faktycznie sporo, ale ich zaliczenie nie zajmuje więcej niż 5-10 min, przez co szybko robią się nużące. Walka nie ma za grosz taktyki ani strategii, więc opisywanie ich jako wiodący featuring gry to wyraźne niedopowiedzenie. Bestiariusz z którym przyjdzie się nam zmierzyć to raptem 7 (!) potworów, w tym jedna z którą nie da się walczyć. Z biegiem rozgrywki, kiedy robi się coraz bardziej pokrętnie i niepokojąco istoty mutują i robią się większe i potężniejsze, ale to nadal te same iteracje tych samym typów jednostek – jaszczurokurczak, wilkołak, lewitująca demonica, drzewo strażnik, ślepy gigant, zerg-hydralisk i mackowaty cień. Czym kierowali się twórcy dając tak niewielki zakres maszkar, kiedy obcowanie z nimi to główna mechanika gry?

W początkowej fazie gry potwory nie stanowią zagrożenia i w zasadzie przebijamy się przez nie jak przez masło, pod warunkiem że nie walczymy z więcej niż jednym na raz. Później, w połowie rozgrywki bestie staja się tak potężne, że mają kierowanych przez nas łowców na strzała, więc nawet nie warto z nimi walczyć.

W ogóle nie warto walczyć, jeśli gra ewidentnie nie każe nam czegoś zabić. Otóż pomimo bycia łowcą, dedykowanym chyba do zabijania wynaturzeń, to każde kolejne zabójstwo prowadzi do wzrostu spaczenia łowcy (corruption), co niechybnie prowadzi do szaleństwa, utraty postaci, a nawet strat w obozie. Taka utrudniająca na siłę mechanika. Trochę działa mi to na nerwy, bo gra odwodzi nas od tego co robimy podświadomie i co w gruncie rzeczy lubimy robić – zabijać przeciwników. Tutaj są oni przeszkodą w drodze do celu i nawet nie dostaje się za nich doświadczenia. Lepiej ich po prostu omijać czając się po krzakach i rzucając kamieniami, żeby zmienić kierunek ich zainteresowania lub kierunku patrzenia. Do większości misji nie wymagających eksterminacji najlepsza będzie postać z bronią białą, gdyż sam łowca wydziela zapach który wabi potwory, a broń palna tylko te doznania wzmacnia. Kierunek zapachu może się zmienić w trakcie misji, także dobrze podchodzić potwory od zawietrznej. Ot, taka unikatowa mechanika. Generalnie jeśli w tej grze się nie gada to siedzi się w krzakach. Rozumiem też sens używania harpunów, kusz, czy siatek i innych przedmiotów mających bestie obezwładnić, a nie zabić. Jednak używając ich czuje pewien niedosyt i irytacje. Czy świat nie staje się lepszym miejscem, gdy eksterminujemy wrogie mu stworzenia? Czy istotą bycia łowcą jest czajenie się po krzakach?

Mapa „masywnego” świata gry. Raczej uboga, bo gonimy ciągle do tych samych lokacji, a jeśli nie ma tam aktualnie misji, to nic tam nie znajdziemy.

Jak radzić sobie z korupcją łowców? kiedy poziom spaczenia sprawia, że staja na skraju swoich zmysłów, a ich cechy wyraźnie dołują, robią się niebezpieczni i również mniej użyteczni to jedynym rozwiązaniem jest złożenie ich w rytuale poświęcenia. I tutaj też pojawia się unikalna mechanika, poświęcamy jednego łowcę, ale jego doświadczenie (w większości) przechodzi na innego mniej doświadczonego łowcę, stąd po stracie potężnego wojownika nie musimy trenować żółtodziobów od nowa, a beneficjenci rytuału mają już pewne umiejętności. Inna sprawa, że awansowanie postaci niewiele daje, bo umiejętności jakie zdobywamy z każdym kolejny poziomem nie przydają się w walce, a dają bonusy do regeneracji, wytwarzania przedmiotów czy poszukiwania zaopatrzenia. Tak więc generalnie nie ma co się przywiązywać do swoich wojaków.

typowy przykład rozgrywki. trzech dzielnych łowców kuca pod jednym krzakiem w oczekiwaniu na przeciwnika.

Mając na uwadze powyższe doświadczenia, absolutnie nie mogę zgodzić się z porównywaniem Alder’s Blood do ikonicznego i definiującego wręcz gatunek Darkest Dungeon. Jasne, obie posiadają mroczny i dołujący klimat i estetykę wyjętą żywcem z mitologia Lovecrafta, ale Alder’s Blood kuleje pod kątem strategicznym. Jest szaleństwo, ale nie mamy wielu możliwości radzenia sobie z nim. Rozwój postaci jest niesatysfakcjonujący. Zarządzanie obozem łowców, będącym w praktyce hubem czy „miastem” jest wielce uproszczone i pozorne. Możemy tam rekrutować łowców, wytworzyć tam ekwipunek i ich uzbroić, mogą odpocząć lub iść szukać zasobów. Czasami czeka ich zasadzka, ale jej ryzyko łatwo eliminować stawiając warty. W zasadzie nie potrzebujemy więcej niż 3-5 łowców. Do walki zabieramy 3. misje składankowe w zasadzie można robić w pojedynkę. Ciężko tutaj w takim razie mówić o faktycznym zarządzaniu klanem. Są też zadania dla frakcji, ale wypełnianie ich w zasadzie nic nie daje, poza wzrostem paska reputacji czy zaufania danej grupy i ewentualnie lepszych cenach w sklepach. Frakcje ze sobą nie walczą, nie konkurują i nie ma żadnego wyboru, ani żadnej interakcji między nimi. Jest liniowo i powtarzalnie i gra jest absolutnie jednorazowym doświadczeniem.

Ciężko mi jest się wypowiedzieć co do długości gry, ale kontestując to co obiecali twórcy, z tym co jest w innych elementach gry, na pewno nie jest to rozgrywka na 10+40 godzin. A jeśli nawet jest, to po drodze zdążymy usnąć snem przedwiecznego 5 raz z nudów.

Bardzo chciałbym lubić tą grę, ale po prostu mnie nudzi i irytuje. Potężny klimat jest rozmieniany na drobne przez nudne, powtarzalne i ubogie mechaniki, przez co tytuł można ocenić jako co najwyżej średni. Gry jeszcze nie ukończyłem, ale jestem gdzieś w 3/4 długości i nie mam radości jej kontynuowania. Jako łowca achievementów też nie mam zbytniego wyzwania, bo 10% z nich dostaje się wraz z postępem gry, a 89% następnych wykonując te same powtarzalne czynności typu przejdź x kroków, zgromadź x kasy, zgiń x razy. Jest tylko jedno osiągnięcie mogące stanowić potencjalne wyzwanie – należy ukończyć grę bez śmierci łowcy – zarówno w walce jak i w rytuale poświęcenia. Ale ja już wiem jak to zrobić, więcej czajenia się po krzakach, unikanie walki i zadań pobocznych, a chorych i niebezpiecznych łowców odsyłamy do baz. i tyle.

Doceniam starania twórców, premierowa cena była do przełknięcia, 54 zł na Steam, niestety z recenzenckiego obowiązku muszę napisać że nie polecam tej gry i że czeka was rozczarowanie. 5/10 +1 za klimat. No chyba że lubicie czaić się w krzakach, bo o tym jest Alder’s Bush Blood.

4 myśli na temat “Alder’s Blood – rozcieńczona krew w krzakach

  1. No i czuje się winny:D czy ja ci zawsze polecam jakieś średniaki czy mam tylko takie wrażenie?:D
    Bardzo mi się podoba idea kucania w krzakach. Są nadzieje na sequel? Może mechanika kucania zostanie dopracowana jakoś… np. dodadzą siłę kucnięcia… siłę przykucu:D
    Albo specjalny efekt – jak np. kucniesz w jakieś konkretnej grządce… ubaw:)

    Polubienie

  2. No i zapomniałem wspomnieć – jeśli tutaj nie podobały ci się starcia, to całe szczęście że nie zagłębiałeś się w Stygiana jak ci z resztą wówczas doradzałem, bo tam walka często polega na nie walczeniu tylko uciekaniu w prawą stronę ekranu i zbieraniu cięgów. Poza walką Stygian nadal zajebisty. Poza walką.

    Polubienie

    1. Stygianowi regularnie się przyglądam, ale cena nada wysoka i już widzę że odbiję się od tej gry, ale i tak chciałbym spróbować. Dobrze że regularnie gram ostatnio w sesje RPG Cthulhu i jakoś zaspokoja to popyt na obcowanie z przedwiecznym.

      Polubienie

Dodaj komentarz